kyoks
kieliszek
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: z macicy
|
Wysłany: Pią 12:23, 10 Kwi 2009 Temat postu: Bajeczka o sprytnych i chciwych oraz głupich i naiwnych |
|
|
Gotowa kochanie? Zaczynamy.... Dawno dawno temu, kiedy ludzie nie tylko nie mieli komórek
i komputerów, ale nawet ogień rozpalali trąc patyk o patyk, w jednej z osad mieszkał sobie człowiek o imieniu Kap Uan. W odróżnieniu od innych mężczyzn z osady był drobnej postury. Przeszkadzało mu to w polowaniu na zwierzynę czy uprawianiu roli, ale tak naprawdę Słoneczko moje, tłumaczył tym swoje lenistwo. Aby zdobyć jedzenie albo skóry zwierząt, gdy inni mężczyźni wracali ze zdobyczą, rozkładał na ich drodze łupy z orzechów
w których chował ziarno i od niechcenia kręcił nimi. Gdy zainteresowani łowcy zaczynali zgadywać, gdzie jest ziarenko, zachęcał ich by robili zakłady. Ponieważ Kap Uan oszukiwał ukrywając kulkę, wracał do domu z upolowaną zwierzyną, a łowcy z pustymi rękami, co bardzo denerwowało ich żony, które nie miały co dać dzieciom do jedzenia. A musisz wiedzieć Kochanie, że łowcy mieli dużo dzieci, trudno powiedzieć ile, bo w tamtych czasach ludzie umieli liczyć tylko do dziesięciu, czyli tyle ile palców u rąk, a prawie każdy łowca dzieci miał więcej.
Kap Uan żył dostatnio nie robiąc nic całymi dniami. Jednakże któregoś dnia, gdy jak zwykle oszukiwał naiwnych łowców stała się straszna rzecz. Straszna dla Kap Uana oczywiście, Kochanie moje. Ukryte ziarenko wyturlało się spod jego pupy i łowcy odkryli, że są oszukiwani. Rozgniewało to łowców tak bardzo, że chcieli spuścić lanie Kap Uanowi, ale ten wyrwał się i dał dyla w knieje, a zmęczeni po całym dniu łowów mężczyźni zgubili jego ślad.
Źle było Kap Uanowi samotnie w lesie. Ale nie pomyślał Kochanie Ty Moje żeby przeprosić mieszkańców osady, wręcz przeciwnie, czuł się nawet urażony i za niesprawiedliwe uważał, że siedzi sam w kniei na drzewie. (oczywiście rozumiesz słoneczko że skrył się tam przed dzikimi zwierzętami których pełno było w kniejach).
Mijały dni, a Kap Uan myślał, jak bezpiecznie wrócić do wioski. „Gdybym miał jakiegoś przyjaciela albo opiekuna, który by poszedł ze mną do wioski i zbił albo nastraszył łowców, byłbym bezpieczny. A nawet sami oddawaliby mi część swoich łowów!” tak marzył sobie Kp Uan. Aż nagle usłyszał krzyk dobiegający z dżungli. Gdy udał się w tamtym kierunku zobaczył łowcę, który w pogoni za zwierzyną zapuścił się w nieznane rejony dżungli i skręcił kostkę i teraz leżał na ziemi i klęczał z bólu. I wtedy Kap Uan wpadł na przewrotny pomysł. „a co ty tu robisz z dala od osady, w krainie wielkiego potężnego...yyy...Panbooga (chciał powiedzieć Kap Uana, no ale wiedział że takiej opinii w osadzie to on nie ma). Rozzłościłeś go swoimi krzykami i zapewne zginiesz z jego ręki!” Łowca przeraził się i zapytał Kap Uana, czy mógłby w jego imieniu zapytać wielkiego potężnego Panbooga o łaskę. Kp Uan zniknął na chwilę w kniei, a po powrocie zażądał upolowanej zwierzyny, aby ją ofiarować jego potężnemu zwierzchnikowi i złagodzić jego gniew. Widząc przerażenie w oczach łowcy Kap Uan zaczął opisywać wielkość i potęgę Panbooga, przypisując mu coraz to nowe zdolności
i siłę. Opowiedział też, że to właśnie on, Kap Uan jest jego ulubionym sługą i że każdy. kto skrzywdzi Kap Uana wywoła okropny gniew Panbooga. I że wróci on do wioski sam (jeżeli go poproszą) albo z Panboogiem, i wtedy zobaczą!
Łowca po powrocie opowiedział mieszkańcom osady, co usłyszał od Kap Uana. wieść rozniosła się szybko, a w opowiadaniach mieszkańców (zwłaszcza kobiet i dzieci, których każdy łowca miał ponad dziesięć) Panboog urastał do olbrzymich kształtów i rozmiarów,
a jego moc stawała się nieograniczona.
I przyszła nad osadę straszna burza. Wiatr wiał tak silny, że drzewa i dachy chat (a wiesz kochanie że dachy robili ze słomy) fruwały i rozbijały się o skały. I wtedy na wzgórzu pojawił się Kap Uan. Jako że ukrywając się w dżungli nie mył się, spał w błocie które zaschło na jego ciele i teraz spływało tworząc wzory, w świetle błyskawic wyglądał straszliwie. „{Nadchodzi mój władca Panbooog” zakrzyknął potężnym głosem „Panboog nadchodzi ukarać was za to, jak potraktowaliście jego sługę!” Mieszkańcy osady zaczęli więc lamentować i błagać Kap Uana, by wstawił się za nimi u Panbooga i że też chcą być jego sługami. Kap Uan z początku nie chciał, ale po namowach zgodził się, jednakże żądając co tydzień ofiary z e zwierząt, skór i koralików (bo bardzo lubił koraliki).
Od tego czasu Kap Uan żył w dostatku i lenistwie, czyli tak jak lubił. U skraju osady kazał łowcom wybudować wielki stół, kobietom go przyozdobić i tam składać ofiary. W nocy, gdy wszyscy spali umęczeni pracą, zabierał je do swojego szałasu i chował w dziurze w klepisku przykrytym gałęziami i skórami. Gdy mieszkańcy zajmowali się pracą, Kp Uan opowiadał coraz to nowe historie o Panboogu dzieciom (a jak wiesz Kochanie było tych dzieci w osadzie bardzo dużo) a że nie brak mu było pomysłów to właśnie Panboogu przypisał stworzenie, dżungli, powodzenie w zbiorach, natomiast jego to gniew wywoływał burze i nieszczęścia. Kazał mieszkańcom wybudować dla Panbooga wielki szałas (składane przez łowców ofiary nie mieściły się w jego szałasie) w którym sam zamieszkał, a mieszkańcom wytłumaczył, że Panboog potrafi być wszędzie, a jest niewidzialny.
Aż pewnego dnia we wsi zjawili się Obcy. Obcy przybyli pewnie z dalekich miejsc, mieli narzędzia do uprawy ziemii, których nie znali mieszkańcy osady oraz mnóstwo koralików, które chcieli wymienić z łowcami na skóry upolowanych zwierząt. Przywieźli również dziwny płyn z nieznanych owoców, który gryzł w gardło ale stawało się po nim ciepło
i wesoło. Obcymi dowodził Paas Toor, mały okrągły człowiek z przebiegłymi oczkami. Zaskoczyło go, że w największym szałasie w osadzie mieszka jakiś Panboog którego nikt – nigdy – nie – widział, nikt – nigdy – nie – słyszał, a wszyscy się go boją i słuchają jego sługi Kap Uana.
Paas Toor został ugoszczony przez Kap Uana, który miał mnóstwo jedzenia ze składanych ofiar ( po prawdzie dużo mu się psuło) ni i był najważniejszy w osadzie, ważniejszy nawet od najsilniejszych łowców. Uczta trwała długo, a Kp Uan, im więcej wypił dziwnego płynu, stawał się coraz weselszy i przyjazny. W końcu opowiedział Paas Toorowi jak to postąpił
z mieszkańcami osady, nazywając ich przy okazji głupkami i naiwniakami.
I jak myślisz Kochanie Ty Moje, czy Paas Toor powiedział mieszkańcom, że Kap Uan ich oszukuje? Nic nie powiedział, albowiem był człowiekiem chytrym i przebiegłym. Wrócił do swojej osady i opowiedział, jak to w podróży spotkał takiego Ach! Ach! władcę, Którego – Nie - Widać – Którego – Nie Słychać – A – Który – Jest, i wykorzystując sposoby Kap Uana zaopatrzył się we wszystkie dobra i bogactwo, zbierając ofiary dla Al Ah! Aha!
Ale Paas Toor miał jedną wadę – pił dużo dziwnego płynu (tego, którym poczęstował Kap Uana) i wtedy opowiadał podróżnym kupcom o swoim sposobie i Kap Uana. I tak Kochanie, kilku spryciarzy i chciwców korzystając z pomysłu Kap Uana i dostosowując do warunków
w swoich miastach i wsiach, na strachu i obietnicach a także naiwności ludzkiej, zdobyło bogactwo i władzę.
I tak to Kochanie, to oszustwo trwa do dziś...
|
|
|